• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Życie i fala w wojsku - moje przeżycia

Moje własne przeżycia w zasadniczej służbie wojskowej w szkółce kierowców w Grupie k/ Grudziądza i JW4057 Szczecin w latach VII-1995 / X-1996, przedstawione w formie pamiętnika, na podstawie starego już mało czytelnego pamiętnika z tamtych lat. Opisuję prawie każdy dzień w skrócie nie tylko z tematów fali ale też całokształtu danego dnia, by ukazać monotonię jaką przechodziło się w wojsku zasadniczym.

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
31 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31 01 02 03

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2020
  • Październik 1996
  • Wrzesień 1996
  • Sierpień 1996
  • Lipiec 1996
  • Czerwiec 1996
  • Maj 1996
  • Kwiecień 1996
  • Marzec 1996
  • Luty 1996
  • Styczeń 1996
  • Grudzień 1995
  • Listopad 1995
  • Październik 1995
  • Wrzesień 1995
  • Sierpień 1995
  • Lipiec 1995

Najnowsze wpisy, strona 8

< 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 >

Dzień 21

Dziś pierwsza lekcja pierwszej pomocy. Siedziałem w pierwszej ławce i major zrobił ze mnie kukłę doswiadczalną. Gdybym wiedział co się szykuje usiadł bym jak zwykle gdzieś w środku ahh.

Major pokazywał na mnie jak należy położyć ofiarę wypadku i przeprowadzić sztuczne oddychanie. Na szczęscie bez wdechów hahahha bo bym spierdolił z sali hahah.

Potem każdy po koleji przeprowadzał na mnie zadanie. Noż kurwa mać, zostałem żywą kukłą haha.

Po zajęciach wróciliśmy na kompanie i ściemnialiśmy do capsztyku. Dziś dziadki dali nam spokój.

16 sierpnia 1995   Dodaj komentarz

Dzień 20

Dziś znów cały dzień leje. Nasze mora od wczoraj jeszcze nie wyschły. Znów paradowaliśmy w dresach.

Zakładaliśmy mokre moro jedynie na śniadanie i obiad a na kolację już szlismy w dresach.

Cały dzień z chłopakami z poboru : Kochanie , Gumisiem i Śmieciem - hehe tak wiem zajebiste ksywy hahha graliśmy w pokera na świetlicy. Wieczorem chyba już rytualne zjawisko, tuż przed capsztykiem odpompowaliśmy cyferkę dziadka i lulu.

15 sierpnia 1995   Dodaj komentarz

Dzień 19

Dziś od rana leje deszcz. Jakoś o 10:00 trepy przepierdzielili nas na placu. Maszerowaliśmy w deszczu przez godzinę. Teraz moro się suszy na poręczach wozów a my paradujemy w dresach.

Cały dzień aż do capsztyku siedzieliśmy na kompani. Nudy ogromne, bo tak leje że nawet nie chce się wyjść na fajkę. Siedzimy w świetlicy i ściemniamy.

Dziadkowie się uaktywnili i przeprowadzili nam małą przepierdolkę.

Pompowaliśmy cyferkę dziadka, małczeliśmy i wyliśmy do ksieżyca. Oczywiście kontrola pościelonych wozów też była. Kolega sobie przejebał trochę za nie wypastowane opinacze. Zamiatał szczoteczką do zębów korytarz. Po godzinie dali mu spokój i wrócił do sali. No niestety takie jest życie kota, trzeba to przetrwać.

14 sierpnia 1995   Dodaj komentarz

Dzień 18

Dziś totana nuda. Dziadków nie ma, został jeden ale ma wyjebane na nas. Zatem mamy święty spokój. Chodzimy kiedy chcemy na fajkę, nie musimy się pytać o nic. Ważne byśmy sie nie kładli na wozy za dnia oraz nie oddalali sie od kompani bo jeszcze ktoś podpierdoli nas i jak dziadki wrócą będzie przejebane.

Zatem siedzimy na kompani, oglądamy filmy na video, gramy w karty oczywiście w rytualną grę jaką jest poker haha i nudzimy się.

Taki drętwy nudny dzień.

13 sierpnia 1995   Dodaj komentarz

Dzień 17

Dziś sobota. Znów nam wymyślili jakieś głupie zawody sportowe.

9:00 Tym razem rywalizujemy miedzy plutonami. My jako pluton 4 rywalizowaliśmy z plutonami 3 oraz 2 , oczywiście przegraliśmy. Tym razem kary nie było bo trepów nie było. Zatem mogliśmy sobie olać, po co się męczyć na weekend?

Po 11:00 wróciliśmy na kompanie i mamy czas wolny. Oczywiście zasady falowe obowiązują więc i regułki także no te meldunkowe falowe :)

Teraz siedzimy z kumplami z plutonu na świetlicy i oglądamy VIVE - ahh wspaniałe kawałki muzyki dance lecą, od razu się przypomina wolność jaką cieszyłem się tak niedawno.

11:40 kurczę nie wierzę!!!!!! przyszedł na kompanie dyzurny i mnie zawołał. Mówi że mam odwiedziny.

Kto to by przyjechał do mnie? czym? jak? przecież od domu kawałek drogi jest.

Zatem idę za dyżurnym na bramę przepustek, oczywiście ładnie podociągany, czapka równo na głowie, pas dociągniety i idę i patrzę a to mój ojciec z wójkiem i kuzynem przyjechali. Pozwolono im wejść na teren jednostki i zaprowadzono nas do Klubu Żołnierskiego, tu mogliśmy pogadać w spokoju. Choć na chwilę zapomniałem o tej monotonii.

Rozmawialiśmy tak do 13:30, czas zleciał szybko i musieli już wracać. Niesamowitą niespodziankę mi zrobili i jakoś wypełnili mi dzień. Smutno było się żegnać, no ale teraz żyję PJ-tką ( przepustka jednorazowa 72h), którą dostaniemy po przysiędze tj. za 3 tygodnie.

12 sierpnia 1995   Dodaj komentarz

Dzień 16

Rutyna ciąg dalszy. Zaraz po śniadaniu poszlismy na zajęcia teoretyczne z przepisów ruchu drogowego. Haha dostałem bdb za znajomość znaków, kurczę jak w szkole haha.

O godzinie 10:00 przyszedł jakiś Major na salę zajęć i wybrał kilku z nas do wyjazdu do Grudziadza. Podobno mają tam być jakieś wręczanie nagród i awansów trepom.

Zatem Ja " Jastrząb" bo taką ksywe mi dali, od nazwiska Sowa nie ma nic wspólnego z Jastrzębiem haha ale niech już będzie. Czyli jadę ja, Piwo, Kaczor, Górol i Dżinks. Cieszymy się jak dzieci, bo po ponad 2 tygodniach opuścimy mury jednostki i zobaczymy cywilizację.

Wyjazd mamy o 10:30, czekamy na placu na Stara 266 , który załaduje nas na pakę i w drogę.

W Grudziadzu na terenie tamtejszej jednostki , trepy otrzymali nagrody i awanse, po czym jakieś dzieci z tutejszego huru dali koncert. W cywilu oczywiście byśmy się zanudzili, ale teraz? to co innego zawsze jakaś odmiana od monotonii musztry.

Jedyny kontakt z cywilizacją mieliśmy w czasie drogi w tą i spowrotem, gdzie jak debile wpatrywaliśmy się z paki stara na okolicę jak dzikusy. Tyle fajnych panienek łazi a my tacy wygłodniali ahhhh.

Po powrocie na jednostę mieliśmy już luz. Mustra wychodzi naszemu plutonowi więc już nas tak nie jadą non stop.

Oczywiście wyjście na fajeczkę obowiązuje meldunek falowy i 4 min czasu na zajaranie.

Wprowadzili nam dziadki nowość - po capsztyku musimy się poruszać po niżej lamperii na korytarzu i wolno nam wyjść jedynie na siku o paleniu już nie ma mowy. Dziwacznie się biegnie zgięty w pół aby głowa nie wystawała nad linię lamperii, więc dobrze że kibel jest blisko. Wniosek z tego że lepiej się wylać przed 22:00.

11 sierpnia 1995   Dodaj komentarz

Dzień 15

Dziś wcześne śniadanie dla nas trzech, ponieważ mamy jazdy na 7:45. Idziemy na plac manewrowy.

Jeżdżę Starem 266 do 11:00 po sztucznym miasteczku w parku samochodowym. Są tu znaki drogowe nawet hehe.

Później plac manewrowy do 11:00, nawet jakoś wychodzi wszystko. Możliwe ze uda się zaliczyć, zaczynam w to wierzyć.

14:00 po ostatniej wymiance ręczników i bielizny, wyskoczyły mi swędzące plamy na plechach i klacie. Kurwa w czym oni to piorą?

Przypominam sobie słowa ojca, jak mówił że wielu jego kolegów z syfu wyszli z grzybicą.

Wolę nie ryzykować i zobaczymy co to za hujstwo jest.

15:00 na szczeście to tylko uczulenie, dostałem jakąś maść, tylko jak samemu wcierać w plecy?

Na szczescie można liczyć na kolegów z poboru. Staramy się wszyscy dbać o siebie i pomagać sobie na wzajem. Tak jest lepiej przetrwać ten koszmar syfu.

10 sierpnia 1995   Dodaj komentarz

Dzień 14

Dziś dalszy ciąg zajęć teoretycznych. Przerabiamy znaki ostrzegawcze i porucznik przepytuje na ocenę.

Hahah dostałem dostateczny, ale szczerze mówiąc mam to w dupię, ważne bym zdał na prawko bo jest za darmo.

Po obiedzie znów marsz i chodzenie defiladowe w pojedynkę i czwórkami trzymając się za pasy sąsiada obok.

Po capsztyku falowa kontrola wozów. Moje wzorowo pościelone, widocznie ostatnie piloty nauczyły mnie ścielić wóz. Moneta sie odbiła i zrobiła lekką fale, a dziadek nie złapał palcami prześcieradła. Mogę się położyć wreszcie.

09 sierpnia 1995   Dodaj komentarz

Dzień 13

Dziś po rytuale porannym, bo tak to nazywamy hahha o 10:00 do 14:00 ja i trzech falusi zostaliśmy oddelegowani do parku samochodowego, gdzie przeprowadzać mieliśmy OT (obsługę techniczną) tych zdezelowanych Starów.

Ja osobiscie przetarłem z kurzu deskę rozdzielczą i zamiotłem kabinę w aucie. Kolega obok wypastował opony, tak kurwa - wypastował opony pastą do butów hahaha. Zajeło nam to jakąś godzinkę, gdzie resztę czasu bez nadzoru dziadków i trepów spędziliśmy na ściemnianiu, leżąc na trawie i drzemiąc sobie. Później zbiórka na obiad i po obiedzie znów maszerowanie i musztra aż do 20:00 z małą przerwą w palarni koło Klubu Żołnierskiego.

Ta unitarka jest straszna, monotonia dobija nas.

Jest godzina 21:00 po regułce do dziadków, pozwolono mi iść do kibla. Siedzę na klopie i piszę ten pamiętnik. Robię tak codziennie bo tylko tu mam spokój i nikt nie nakryje mnie na pisaniu. Zastanawiam się tylko czy na Liniówce uda mi się kontynułować moje dzieło wspomnień?

 

08 sierpnia 1995   Dodaj komentarz

Dzień 12

Dziś dzień wolny od marszu i musztry. Jakaś nowość. O 11:00 poszlismy na zajęcia z przepisów ruchu drogowego i budowy ,porucznik mnie przepytał, bo tylko ja niemiałem oceny, dostałem 4 hahah.

Dalej jak co dzień. Regułka by zajarać szluga i 4 min na palenie.

Później jak zwykle do capsztyku siedzenie na taboreciku. Po obiedzie przynieśli zdjęcia, które jakiś czas temu robili nam, wyleciało mi z głowy :)

Dostaliśmy informację że na szkółce kierowców jest zbyt mało dziadków aby mogli przepierdolić intensywnie młodego czyli nas. Zostali tylko ci , co wspomagają w szkoleniach kierowców nas. Naliczyłem pięcioro dziadków na 200 młodych i w dodatku to kaprale i starsi szeregowi. Mówili nam że prawdziwe docieranie dopiero nas czeka na jednostkach liniowych, bo tu mamy przedszkole. Oby nie mieli racji .

 

07 sierpnia 1995   Dodaj komentarz

Dzień 11

Dziś niedziela. Luzy. Uwielbiamy ten dzień. Nie ma marszu, musztry. Dziadki pozwalają nam wychodzić na fajkę do palarni lub do świetlicy na tv czy warcaby. Młucimy też w pokera na drobne oczywiscie, bo prawie nikt nie ma kasy haha. Stawki wyjściowe to 0,01 lub 0,02zł. Jak ktoś postawi 0,10zł to już ostro gra.

Byliśmy z falusiami na mszy polowej o 11:00 , poznaliśmy fajne laseczki. Kleją sie do nas i może udałoby się je wyrwać. Problem w tym że Rezerwa nie pozwala nam łazić do Klubu Żołnierskiego, a tylko tu one przychodzą bo nikt nie pilnuje z warty tego miejsca. Na razie musimy obyć się smakiem i liczyć na to że za tydzień je zobaczymy znów.

Po mszy siedzimy na kompani. Dziadkowie pozwolili nam chodzić na fajkę co pół godziny, dziś nie mają natchnienia nas jebać. Taka amnestia niedzielna hehe. Wystarczy że wpiszemy się do zeszyciku u dyżurnego i mozemy lecieć na fajkę.

 

06 sierpnia 1995   Dodaj komentarz

Dzień 10

No i sprawdziły się pogłoski. Dziś mamy lekkoatletykę. Kurwa jak w szkole na ocenę, to tak wygląda nagroda? haha ciekawe kto bedzie się starał? gdyby dali jakąś przepustkę, noooo to inaczej bysmy podeszli do zadania.

W sumie jesteśmy w Grupie, to mała mieścina: pare bloków trepowskich, wkoło las i jeden sklepik blaszany osiedlowy, nic poza tym. Najbliższe miasteczko to Grudziądz, a na to nie starczy żadna przepustka dzienna.

Postanowiliśmy z chłopakami olać ten turniej i nie wysilać się za bardzo:

w biegu na 1000m padłem po 500m, fajki robią swoje hahha. Później podciąganie na poręczy, miałem 8 razy na dostateczny hahah. Dosłownie widać było że każdy ma te zawody w dupie hahah.

Kurczę, nasze podejście do zawodów zemściło się. Dowódca plutonu chorąży, przepierdolił nas na placu. Biegaliśmy w koło placu z pełnym oprzyrządowaniem ( plecak, broń, koc, menaszka itp), później marsz, zdychaliśmy do wieczora.

Po kolacji każdy z nas mażył tylko o capsztyku aby walnąć się na wóz i zasnać.

O 21:00 sprawdzenie stanu osobowego tzn, każdy pluton wyszedł na korytarz kompani i ustawił się w dwuszeregu, po czym było odliczanie i sprawdzanie stanu czy przypadkiem ktoś nie nawiał.

Takie akcje są co dziennie, ale jakoś umknęło mi wcześniej opisywanie tego :)

Zanim się rozeszliśmy, przyszedł dziadek i zrobił apel falowy. Od teraz nikt nigdzie nie wyjdzie jak nie zapyta się Rezerwy odpowiednią regułką, nawet na fajkę czy do wc:

" Ja kot kudłaty niebiesko żółte łaty, z ogonem zadartym do góry na wysokości Pałacu Kultury, proszę o pozwolenie mi na zapalenie papierosa (odlania się itp) zgodnie z przepisami p.poż"

........ po otrzymanej zgodzie lub nie nastepna regułka:

" Ja kot kudłaty chcę się odmeldować z tego pieknego żółto-niebieskiego pokoju - Dziękuje-"

I później biegiem na fajke czy do kibla - czas 4 min.

Zatem mamy czego się uczyć na pamięć.

 

 

05 sierpnia 1995   Dodaj komentarz

Dzień 9

Od samego rana rytuał : 5:30 pobódka, zaprawa, marsz, śniadanie.

Później wykłady z przepisów ruchu drogowego. Porucznik dziś założył kartę jazd, kurczę idę na pierwszy ogień.

O 12:00 mam jazdę Starem 266, normalnie jestem osrany bo dotychczas jeździłem tylko maluchem hahah.

Przez godzinę jeździłem po placu. Co prawda zgasł mi kilka razy no ale jakoś się przyzwyczaiłem. Pod koniec tej pierwszej jazdy nawet dobrze mi wychodziło poruszanie się po placu. Ciekawe czy wyjazd na miasto będzie tak samo spokojny, zobaczymy hahha.

Chodzą słuchy ze jutro mamy jakieś zawody. Kurwa w sobotę? już widzę nasz pluton jak zajmuje ostatnie miejsce hehe.

 

04 sierpnia 1995   Dodaj komentarz

Dzień 8

Poranek jak co dzień, to już rytuał tutaj, aż szkoda pisać.

Troszkę odmiany nastąpiło, bo dziś trepy nam odpuścili marsz i musztre. Za to mieliśmy zajęcia jak w szkole, dziś tematyka przepisów ruchu drogowego. Wykłada jakiś porucznik, mamy arkusze egzaminacyjne i je przerabiamy.

Koledze udało się zdobyć odpowiedzi to wszystkich testów, zatem będziemy uczyć się na pamięć samych odpowiedzi do każdego arkusza testowego.

Po obiedzie chorąży sobie przypomniał o nas że dziś nie maszerowaliśmy, zatem na godzinkę wybraliśmy się na musztrę. Normalnie żygać się chce, co dzień to samo!!!!!

HOHOHO!!!!! 23:15 ładnie już śpimy w wozach, a tu krzyki na korytarzu  " KOTY 1 PLUTONU ZBIÓRKA NA KORYTARZU ...... KOTY 2 PLUTONU ZBIÓRKA...... ITP"

W piżamach jak w Auschwitz

wybiegliśmy na korytarz i ustawiliśmy się w dwuszeregu. Pięciu dziadków Rezerwistów ( pobór lato 94) zatem barwy falowe żółto - niebieskie przemówiło do nas : " Czołem wyliniałe kocury!! mieliście dużo czasu na zapoznanie się z zasadami nie pisanego kodeksu fali. Każdy z was zapchlone kity z osobna ma się określić jakie docieranie wybiera : falowe czy regulaminowe".

Każdy z nas na wezwanie np. " sierściuch Sowa wystąp" miał meldunkiem określić wolę docierania (kotowania). Odpowiadało się : " Ja wyliniały sierściuch w żółto-niebieskie łaty melduje szanownej fali chęć docierania falowego" po czym wstępowało się do szeregu.

Oczywiście wybrałem docieranie falowe. Wcześniej nam mówili że regulaminowo pozbawią nas snu przez jeden szczegół w regulaminie " żołnierz może położyć sie spać, jeśli w jego otoczeniu jest czysto". Podobno fala to wykorzystuje i sprawdza każdy zakamarek wacikiem. Ja chcę to przetrwać i nie zamierzam się stawiać.

Oczywiście każdy z nas wybrał falowe docieranie, nie ma wsród nas stalowca ( docierany regulaminowo), zatem dziadki pozwolili nam iść spać.

 

03 sierpnia 1995   Dodaj komentarz

Dzień 7

Dzisiejszej nocy rewelacyjnie się spało, choć wozy są bardzo wysłużone i trzeszczą. Nagle o 5:30 rozległ się alarm na kompani. Takie ćwiczenia.

Wszycy musieliśmy zaścielić wozy oraz pochować białe rzeczy. Zasłonić okna kocami oraz wszystkie osobiste przybory wyjąć z szafek i zawinąć w szary koc. Na koniec wybiegamy z pokojów i ustawiamy się w dwuszeregu na korytarzu. 5 min później alarm został odwołany i można było przywrócić pokój do stanu z przed alarmu.

Po śniadaniu znów monotonia marszu i przygotowań do przysięgi na placu. Widać po wszystkich falusiach że każdy żyje tą chwilą nie dla tego że jakaś tam przysięga, lecz PRZEPUSTKA 72h :)

Już co niektórym dają się we znaki odciski od tego ciągłego maszerowania. Sam mam już problemy z chodzeniem, bo ile można kurwa? co dzień i przez całe dni łazić w kółko jak idioci.

Obiad, wreszcie chwila odpoczynku. Muszę powiedzieć że jedzenie jest tu nawet smaczne. Obiady jak domowe: kotlety, sztuka miesa itp zawsze coś innego. Co nas najbardziej zdziwiło to to że co dziennie po obiedzie dają jakiś owoc ( jabłko, gruszka, banan itp), nie możemy narzekać na żarcie tylko na ilość. Do kantyny nie możemy chodzić bo nam kotom nie przysługuje, a i tak przy poborze zabrali nam całą kasę. Dysponujemy tym co w listach nam rodzina przyśle. Podobno jest wypłacany żołd ( jakieś grosze) ale to na koniec pełnego miesiąca - jeszcze nam nie przysługuje.

Po obiedzie i rytualnym zapaleniu fajeczki wracamy na kompanie. Siedzimy oczywiście na stołkach twardych i nagle .... znów alarm!!!! powtórka z poranka. Panika, pakujemy wszystko jak leci w koce - dosłownie dom wariatów haha.

Godzina później, alarm odwołany, wszystko wraca do normy, możemy za pozwoleniem dziadka wyjść na fajkę.

Ale czas na palenie to 4 min liczone łącznie z zbiegnięciem z II piętra i powrotem, zatem na fajke zostaje jakieś 2 min. Kto przecholuje ma przepierdol wieczorem u dziadków. Trzeba tez pamiętać cyfre dziadka i kolor falowy.

Jeśli dziadek pyta ile mi zajmie palenie fajki? odpowiadam cyferkę dziadka , a jak zapyta jaki kolor ma papieros to oczywiście żółto-czerwony. Są też inne pytania Rezerwistów i najważniejsze by uważać co się mówi.

Po fajeczce nie moze być inaczej jak znów musztra na placu. Jeszcze 31 dni i to się skończy - przysięga- pierwsza przepustka, to nas podtrzymuje na duchu.

 

02 sierpnia 1995   Dodaj komentarz

Dzień 6

Jak co rano do znudzenia, zaprawa i marsz do śniadania.

Po śniadaniu trepy zapędzili nas na boisko i zafundowali bieg na 1200m, pompki, skłony itp. Musieli mnie zdejmować z boiska bo padłem po 500m biegu. Trochę czasu minęło zanim doszedłem do siebie i udaliśmy się do sali wykładowej. Chorązy omawiał budowę Stara 266 i próbnie przerabialiśmy testy egzaminacyjne z budowy pojazdu.

Po obiedzie przerwa na fajkę 4 min, zatem szybo się zaciągać by zdążyć, później mamy czas wolny.

Po 21:00 mamy przygotowanie do capsztyku. Dziś też ma być inspekcja wozów, nanoszę ostatnie poprawki.

Na łódkę: pościel naprężona tak aby dziadek nie mógł złapać palcami pościeli oraz aby moneta odbiła się i zrobiła lekką falę.

Opinacze na korytarzu muszą być tak ustawione: 4 palce od sciany i z przodu na równo z nitką, aby żaden but nie odstawał bo inaczej wszystkie opinacze znajdą się przed budynkiem.

Nasz pluton na szczęscie inspekcje przeszedł wzorowo, mozemy iść spać.

01 sierpnia 1995   Dodaj komentarz

Dzień 5

Poranek jak zawsze: zaprawa poranna, toaleta, marsz do śniadania i śniadanie.

Po śniadaniu jakaś odmiana, idziemy jak w szkole do budynku szkoleniowego i sali z ławkami i tablicą.

Rozpoczęli nauczanie do Państwowego egzaminu na prawo jazdy kat.C.

Dziś chorąży przedstawiał nam budowę tablicy rozdzielczej w Starze 266 oraz uczyliśmy się stopni wojskowych.

Skupili się bardziej na stopniach i przepytywaniu nas na wyrywki. Nawet mają dziennik lekcyjny i stawiają oceny haha, na chwilę zapomniałem że jestem w wojsku i myślę że to szkoła, ale jak spojrzę się na kolegę w mundurze to rozwiewam swoje wątpliwości i wiem że to wojsko.

Po obiedzie wróciliśmy na kompanie, oczywiście rejony, dziś korytarz zamiatanie i mycie, na szczęście jest szczotka, bo szczoteczką do zębów zamiatać nie będe haha. No i 22 capsztyk.

31 lipca 1995   Dodaj komentarz

Dzień 4

Dzisiaj jakaś odmiana bo niedziela. Nie ma kadry w wojsku więc mamy luz.

Po śniadaniu ci co chcieli udali się do Klubu Żołnierskiego na mszę św., którą odprawiał Kapelan. Oczywiście wszyscy poszli bo po 1. zawsze jakaś odmiana od codzienności, a po 2. cywile też tu przychodzą więc panienki też. Może coś się wyrwie heheh.

Po mszy, dalej luzy, siedzimy w sali tv i gramy w karty, warcaby, robimy co kolwiek by jakoś dzień przeleciał. Oczywiście aby wyjść na fajkę trzeba zameldować się dziadkowi rezerwiście i poprosić o pozwolenie.

Przeważnie taka prośba kończy się tym że pół paczki fajek już się nie ma, więc jaramy w kiblu przez okno, gdzie jeden z naszych stoi na czujce.

Jak narazie zbytnio nie odczuwamy fali o jakiej słyszałem, ale doszły mnie słuchy że na unitarce ( czas przed przysięgą) nie za bardzo kotują, a prawdziwą falę odczujemy na jednostkach docelowych po ukończeniu szkolenia w tej jednostce.

20:00 dziś Rezerwiści czyli nasi dziadkowie z Jesieni 94 zrobili nam kotom inspekcje łóżek. Sprawdzali czy wszystko jest poukładane pod linijkę, ręczniki pięknie złożone, a pościel naciągnięta w łódkę w taki sposób aby moneta się odbiła i zrobiła lekką falę.

Mój wóz nie przeszedł przeglądu dziadka i dostałem pierwszego pilota. Wszystkie bety poleciały przez okno z II piętra, musiałem zbiegać i zbierać z trawnika po czym ponownie ścielić.

Po trzecim pilocie wreszcie udało mi się pościelić wóz tak by przeszedł inspekcje, ale dzięki pomocy falusiom. Powoli ja jak i koledzy falusie przyzwyczajamy się do takiego życia. Każdy z nas chce być docierany falowo, ale na chwilę obecną nie tyrają nas ostro.

Wreszcie mogę położyć się spać.

30 lipca 1995   Dodaj komentarz

Dzień 3

I znów 5:30 pobudka i zaprawa poranna, a później musztra znienawidzona przez wszystkich falusiów.

9:00 śniadanie i dalej musztra.

Musztra wychodzi nam coraz lepiej, więc dają nam częściej odpocząć na palarni.

W cywilu nigdy bym nie sądził że 10 min przerwy na palarni sprawi mi tyle radości, niesamowite.

15:00 zasłużony obiadek, ale porcje są tak małe że delektuje się każdym kęsem. Muszę się tylko zmieścić w czasie bo jak jest wezwanie do zbiórki to trzeba natychmiast odstawić talerze i wyjść z jadali, bo inaczej wszyscy będą mieli przejebane, a to odbije się np na mnie.

Po obiedzie, udaliśmy się na kompanie. Dziś kadra zawodowa podzieliła nasz pobór na plutony. My jesteśmy kompania 9 a pluton 4. Od dziś chodzimy na musztry w plutonach po 32 osoby.

Po kolacji, jak codzień rejony, dziś dostałem kibel. Mam wyczyścić tylko nie ma szczotki!!! dyżurny kazał czyścić moją szczoteczką do zębów. Oczywiście nie zrobiłem tego, a upchałem papieru toaletowego by oczyścić start pozostawiony po sraniu. Rejon odebrany więc mogłem udać się do sali i oczywiście usiąść na taborecik do 22:00.

Sytauacja patowa bo taborecików jest zbyt mało dla nas i troje z nas nie ma gdzie siedzieć, więc stoi. Jeśli chce się położyć na podłogę to też trzeba spytać dziadka o pozwolenie. Skoro my jesteśmy falusiami to dbamy o siebie tzn. jak ja siedzę trochę to później daje usiąść koledze i sam stoje itd.

Huraaaa 22:00 capsztyk, można się legnąć na wóż ( łóżko wojskowe).

 

29 lipca 1995   Dodaj komentarz

Dzień 2

Godzina 5:30 , dyżurny się drze " na kompani pobudka, wstawać!!" zerwałem się z łóżka , szybko wskoczyłem w dresy i z chłopakami z poboru bieg na zaprawę poranną. Biegamy jak debile po placu defiladowym, już odechciało się spać hehe o godz 6:30 powrót na kompanie, poranna toaleta i wyjście na plac w celu intensywnej nauki marszu defiladowego.

9:00 wreszcie śniadanie. Żarcia dają mało, ale wpadłem na pomysł by dopchać się suchym chlebem, do obiadu starczy.

Po śniadaniu znów marsz na placu aż do 15:00 i wyjście na obiad. Wszyscy jesteśmy już padnięci, widać po niektórych że już mają dość marszu, a tu po obiedzie zafundowali nam ciąg dalszy musztry aż do 19:00 czyli kolacji.

Po kolacji mamy chwilkę wolną, pozwolono nam tj tym co palą zostać na palarnii a ci co nie palą poszli na kompanie sprzątać rejony.

10 minut mineło szybko i już drą ryja że kociarstwo na kompani zbiórka!!!!

Chowam oczywiście mój pamiętnik, bo zabronione jest pisanie pamiętników przez kotów, można nieźle oberwać za to. Więc nie rozstaje się z nim nawet na chwilkę, jest cały czas przy mnie.

Na kompani trafiłem na sprzątanie sali z dwoma falusiami, jedziemy na szczocie dokładnie lecz nigdzie nie ma szufelki. Faluś ( kolega z mojego poboru) poszedł poprosić o szufelkę ale usłyszał tylko " niech sobie wyliniała kita narucha" więc zamiatamy na kartkę od zeszytu.

Po rejonach mamy czas dla siebie, siedzimy na stołkach bo na wyrku nie wolno się kłaść kotom bo kitę spali.

Czekamy na capsztyk (ciszę nocną) bo tylko wtedy mozemy się legnąć po całym dniu marszu.

28 lipca 1995   Dodaj komentarz
< 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 >
Kibol | Blogi