Dzień 15
Dziś wcześne śniadanie dla nas trzech, ponieważ mamy jazdy na 7:45. Idziemy na plac manewrowy.
Jeżdżę Starem 266 do 11:00 po sztucznym miasteczku w parku samochodowym. Są tu znaki drogowe nawet hehe.
Później plac manewrowy do 11:00, nawet jakoś wychodzi wszystko. Możliwe ze uda się zaliczyć, zaczynam w to wierzyć.
14:00 po ostatniej wymiance ręczników i bielizny, wyskoczyły mi swędzące plamy na plechach i klacie. Kurwa w czym oni to piorą?
Przypominam sobie słowa ojca, jak mówił że wielu jego kolegów z syfu wyszli z grzybicą.
Wolę nie ryzykować i zobaczymy co to za hujstwo jest.
15:00 na szczeście to tylko uczulenie, dostałem jakąś maść, tylko jak samemu wcierać w plecy?
Na szczescie można liczyć na kolegów z poboru. Staramy się wszyscy dbać o siebie i pomagać sobie na wzajem. Tak jest lepiej przetrwać ten koszmar syfu.