Dzień 4
Dzisiaj jakaś odmiana bo niedziela. Nie ma kadry w wojsku więc mamy luz.
Po śniadaniu ci co chcieli udali się do Klubu Żołnierskiego na mszę św., którą odprawiał Kapelan. Oczywiście wszyscy poszli bo po 1. zawsze jakaś odmiana od codzienności, a po 2. cywile też tu przychodzą więc panienki też. Może coś się wyrwie heheh.
Po mszy, dalej luzy, siedzimy w sali tv i gramy w karty, warcaby, robimy co kolwiek by jakoś dzień przeleciał. Oczywiście aby wyjść na fajkę trzeba zameldować się dziadkowi rezerwiście i poprosić o pozwolenie.
Przeważnie taka prośba kończy się tym że pół paczki fajek już się nie ma, więc jaramy w kiblu przez okno, gdzie jeden z naszych stoi na czujce.
Jak narazie zbytnio nie odczuwamy fali o jakiej słyszałem, ale doszły mnie słuchy że na unitarce ( czas przed przysięgą) nie za bardzo kotują, a prawdziwą falę odczujemy na jednostkach docelowych po ukończeniu szkolenia w tej jednostce.
20:00 dziś Rezerwiści czyli nasi dziadkowie z Jesieni 94 zrobili nam kotom inspekcje łóżek. Sprawdzali czy wszystko jest poukładane pod linijkę, ręczniki pięknie złożone, a pościel naciągnięta w łódkę w taki sposób aby moneta się odbiła i zrobiła lekką falę.
Mój wóz nie przeszedł przeglądu dziadka i dostałem pierwszego pilota. Wszystkie bety poleciały przez okno z II piętra, musiałem zbiegać i zbierać z trawnika po czym ponownie ścielić.
Po trzecim pilocie wreszcie udało mi się pościelić wóz tak by przeszedł inspekcje, ale dzięki pomocy falusiom. Powoli ja jak i koledzy falusie przyzwyczajamy się do takiego życia. Każdy z nas chce być docierany falowo, ale na chwilę obecną nie tyrają nas ostro.
Wreszcie mogę położyć się spać.
Dodaj komentarz