• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Życie i fala w wojsku - moje przeżycia

Moje własne przeżycia w zasadniczej służbie wojskowej w szkółce kierowców w Grupie k/ Grudziądza i JW4057 Szczecin w latach VII-1995 / X-1996, przedstawione w formie pamiętnika, na podstawie starego już mało czytelnego pamiętnika z tamtych lat. Opisuję prawie każdy dzień w skrócie nie tylko z tematów fali ale też całokształtu danego dnia, by ukazać monotonię jaką przechodziło się w wojsku zasadniczym.

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
30 31 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 01 02 03

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2020
  • Październik 1996
  • Wrzesień 1996
  • Sierpień 1996
  • Lipiec 1996
  • Czerwiec 1996
  • Maj 1996
  • Kwiecień 1996
  • Marzec 1996
  • Luty 1996
  • Styczeń 1996
  • Grudzień 1995
  • Listopad 1995
  • Październik 1995
  • Wrzesień 1995
  • Sierpień 1995
  • Lipiec 1995

Najnowsze wpisy, strona 4

< 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 >

Dzień 105

Dziś znów rejony z Felixem z Wiosny w garażu. Ściemniamy tutaj i śpimy aż do obiadu.

Po capsztyku rezerwa sie uaktywniła. Znów mieliśmy kotowanie, pompowanie cyferki oraz pociąg.

O codziennym ścieleniu woza dziadka nie wspominając.

Za kazdym razem dziadek sprawdza nasze wozy czy są idealnie poscielone. Miałem dziś pilota, moje bety znalazły się na korytarzu bo prześcieradło nie zrobiło lekkiej fali.

Za drugim razem poscieliłem idealnie i mogłem iść spać.

 

09 listopada 1995   Dodaj komentarz

Dzień 104

Dziś znów  byłem w garażu z kolegą z Wiosny 95 Felixem. Tym razem ściemnialiśmy. Leżeliśmy w ASMie dowódcy "pszczółce" na wyrku i drzemaliśmy do apelu.

Ci z wiosny choć są obcieci to na rejony dzienne muszą chodzić tak jak my koty, za to nie muszą robić rejonów na kompani.

Felix jest wporządku koleś, można z nim pogadać normalnie i nawet daje rady jak przetrwać do obcinki.

Wieczorem odpompowanie cyferki dziadka i spokój.

08 listopada 1995   Dodaj komentarz

Dzień 103

Znów rejony, tym razem szczelnica i grabienie lisci. Ten rejon jest fajny bo mozemy pościemniać za kulochwytem.

To co normalnie zajęłoby 2h, nam zajmuje 6h. Oczywiście lepiej tutaj wylegiwać się na nasypie kulochwytu niż na kompani siedzieć na stołku.

Po obiedzie mogliśmy się położyć pod wozem. Lepsze to niż siedzenie na tym twardym stołku.

Po capsztyku rytalne gnojenie kotów. Czołganie się po korytarzu i otrzymywanie pasów po plecach jest już codziennoscią, tak samo obelgi, które nie robią na nas wrażenia bo się przyzwyczailiśmy.

Najlepsza odzywka dziadka do kota to " najebało w kite prądu parszywy kocie " stosują te wyrażenie np. przy prośbie o zezwolenie na wyjście do kantyny lub na fajkę do palarni. W normalnym języku to znaczy NIE.

Razem z chłopakami z poboru staramy się podporządkować zasadom fali, nie bierzemy też do siebie obraźliwych wyrażeń i myślimy tylko o dniu obcinki, który to wszystko zakończy.

Co prawda mieliśmy tu na kompani dziś próbe samobujczą falusia, który głową wybił kilka szyb na kompani i strasznie się pociął na twarzy, ale szybko został zabrany do szpitala wojskowego i poddany obserwacji psychiatrycznej.

Nie wiem czy to co zrobił spowodowało załamanie gnojeniem, czy miał jakieś problemy emocjonalne w cywilu.

Często słyszy się o takich przypadkach jak rzuca dziewczyna w liście. Moim zdaniem żadna menda z cywila nie powinna udeżać do laski zajętej przez chłopaka w wojsku, bo jest to szmaciarstwo.

Na szczescie ja nie angażowałem się w żaden związek przed wojskiem i nie mam tego problemu.

Po tej akcji naszego falusia , dziś rezerwa dała nam spokój i po capsztyku poszliśmy spać.

Coś mi się zdaje że się wystraszyli ze gnój się robi i jeszcze prokurator tu przyjdzie. Zobaczymy jak długo będzie spokój.

 

 

07 listopada 1995   Dodaj komentarz

Dzień 102

Dziś dla odmiany grabienie liści przed kompanią. Czysciliśmy też swoimi niezbędnikami , krawężniki z wystających traw i chwastów. 

Niezbędniki głównie służą nam do jedzenia, a tu dłubanie w ziemi - szok.

To jeszcze nic, chłopaki z 5 pułku, dwa budynki dalej w tym samym czasie malowali krawężniki na biało i szorowali szczotami chodniki.

Chodzą tu pogłoski takie ze 5 pułk jest pojebany, jeśli chodzi o rejony.

Pod wieczór znów kotowanie. Miałczenie i bieganie na czworaka po korytarzu z szalokominiarką wpiętą w spodnie dresowe tak aby wyglądało na to ze mamy ogony.

Później cyferka dziadka i dziś już o 23:00 mogliśmy iść spać, tym bardziej ze wczoraj mieliśmy wartę przy wozie dziada i nie wyspaliśmy się.

06 listopada 1995   Dodaj komentarz

Dzień 101

Dzień jak każdy inny. Znów rejony. Poszedłem do naszego garażu i robiliśmy obsługę pszczółki, czyli pastowanie opon pastą do butów i przecieranie z kurzu. Co prawda mam ten pojazd też na stanie, ale problem w tym że od lat nie ma silnika - amba hahaha. Jest to pojazd polowy Dowódcy Jednostki. W środku na pace jest łóżko, szafki i nawet ekspres do kawy, wszystko od lat nie używane. Najsmieszniejsze w wojsku jest to że na to auto rozpisuje się paliwo :) 

Po ściemnianiu do apelu południowego i obiadu , wróciliśmy na kompanie.

Jak codzień, wszyscy wylegują się na wozach, a ja z falusiem siedzimy na taboretach w sali.

Kiedy mamy ochotę na fajeczkę, meldujemy się dziadkowi o pozwolenie na wyjscie na palarnie.

Pamietam z czasów szkółki w Grupie, że tam palarnia była przed budynkiem, natomiast tutaj na kompani jest na korytarzu na półpiętrze na strych. Jak dziad pozwoli to możemy iść zajarać. Przeważnie kosztuje to nas kilka fajek w plecy, bo musimy częstować.

Pod wieczór dziad z pokoju, zabrał mnie do kantyny. Oczywiście musiałem stawiać piwko i fajeczki, ale w zamian mogłem sobie coś kupić. Dostałem pozwolenie na jedno piwo.

Po wizycie w kantynie, wróciliśmy na kompanie. Po capsztyku znów kotowanie.

Czołgaliśmy się po korytarzu udając ciuchcię, no to już jest w stałym repertuarze, później odpompowanie cyferki oraz przez godzinę warta przy wozie dziadka aby przypadkiem cyferka moja jego nie udusiła. Później zmiana z moim falusiem i tak do rana co dwie godziny warta przy dziadku.

 

05 listopada 1995   Dodaj komentarz

Dzień 100

To już 100 dzień w wojsku. Powoli się zaklimatyzowałem w zasadach i moim miejscu w szeregu.

Na kompani mieliśmy jednego z mojego poboru, który się zbuntował i nie chciał słuzyc rezerwie.

W ciagu trzech dni go złamali. Regulamionowo przez całą noc wywalali jego bety z wozu, raz przez okno a raz na podłogę. Kradli sznurówki z opinaczy oraz przydzielali rejony najgorsze.

Chłopak wytrzymał dwie noce bez snu i się poddał. Mówiliśmy mu by sobie darował, ze już niedługo to się skończy, na szczęscie posłuchał i się podporządkował. Przejebali go falowo w trzecią noc i znów jest spokój.

Docierają nas za każdym razem ale nie ma już przesady.

Dziś pompowanie, wierszyki falowe, stawianie w kantynie.

Odliczamy z chłopakami dni do obcinki.

 

04 listopada 1995   Dodaj komentarz

Dzień 99

Podobno dziś wieczorem rezerwa znów ma imprezę i my musimy wszystko zorganizować.

Za dnia chodzimy w moro z pasem dopiętym na maxa, opinacze tak samo dopięte. Nie wolno nam wkładać rąk do kieszeni bo cyfra upierdoli palce. Opinacze wypolerowane na błysk.

Po 15:00 możemy przebrać się w dresy i trampki, tu takze obowiązuje zasada zakazu rąk w kieszeni, a jeśli mamy wyjść na kolacje lub do kantyny aby kupić coś dziadkowi to musimy przebrać się w moro.

Przed capsztykiem wykładamy buty na korytarz - 4 pale od sciany oraz wyrównane wszystkie z przodu. Jeśli tak nie jest to dyzurny z dziadkami wzywa kociarstow i wywalają buty nawet przez okno.

Te zasady musimy przestrzegać i każdy sie stara. Nikt nie chce nagrabić sobie u rezerwy, wszak niedługo obcinka.

03 listopada 1995   Dodaj komentarz

Dzień 98

Powoli klimatyzuje się tutaj z tym rygorem fali. Jak nie przesadzają z gnębieniem to można jakos przetrzymać.

Słuchy chodzą po kompani ze młody rocznik juz jest na liniówkach i w grudniu ma przyjść na kompanie. Został jeszcze miesiąc gnębienia nas i wreszcie będziemy wolni, a nasze miejsce zajmie pobór z J95.

O 21:00 mieliśmy rejon korytarz na wyjsciowo tzn. inne pobory wysypywali na podłogę wszystko ( gruz, piach,pył z kotłowni itp) a my musieliśmy sprzątnąć na wyjsciowo czyli na błysk.

W pierwszej kolejności zamiatalismy z grubsza, później wylaliśmy wodę i szorowaliśmy szczotami, za nami ekipa zbierała wodę szmatami. Na koniec z stolarni przynieśliśmy trociny, które zostały rozsypane. Wszystkie koty nogami wcierali te trociny a na koniec zamiatanie. Muszę przyznać ze płytki z rowkami świeciły się jak nowe.

Sprzątaliśmy do północy, potem cyferka dziadka i lulu.

02 listopada 1995   Dodaj komentarz

Dzień 97

Dziś znów to samo z docieraniem. Dziadki sprawdzali nasze wozy. Dostałem pilota i znów musiałem ścielić swój wóz. Później pościelenie wozu dziadka.

Po 22:00 znów zbiórka na korytarzu i pompowanie, wycie kojota oraz czołganie się po korytarzu w piżamach.

Kto nie równo się czołgał dostawał z pasa wojskowego.

W ciągu dnia możemy iść do kantyny ale tylko po to by kupić dziadkowi fajki lub zupkę błyskawiczną vifon.

Oczywiście musimy się składać na ich zachcianki.

Najczesciej kupujemy dziadkom fajki Caro, Mocne, zupki vifon pikantne oraz ze słodyczy baton Skrzat lub Bambo.

Co dzień przynosimy ze stołównki im śniadania i kolacje.

Dziś za tą akcje mojego dziada z pokoju z falusiami moimi postanowiliśmy się zemścić i na kolacje był dżem więc zrobiliśmy kanapki z dżemem, ale dodaliśmy coś od siebie. Każdy z nas napluł do dżemu i zanieśliśmy dziadowi do jedzenia taki rarytaś. Mój faluś z pokoju dostał zadanie zrobienia czajany ( cherbata) poszedłem z nim po wodę i wypłukaliśmy swoje fiuty w tej wodzie, później zrobiliśmy z niej czajane.

Wypił i zjadł hehehe zemsta była słodka. Nie bedzie bydlak z Dobrzan nami pomiatał!!!! Oczywiście zachowujemy to w tajemnicy, nikt nie moze się dowiedzieć.

01 listopada 1995   Komentarze (2)

Dzień 96

Jak co dzień, rezerwa nas gnoi.

Dziś po capsztyku, dziadkowie przyszli do naszego pokoju i tu zwołali wszystkich kotów z kompani.

Pompowaliśmy i czołgaliśmy się pod wozami. Rezerwa była podpita więc bardziej nas dojechała dziś.

Biegaliśmy poniżej lamperii na korytarzu.

Oczywiście nie obyło się bez wypłacania karczycha.

Mój dziad z pokoju dziś przesadził troszkę. Podeszłem do karczycha i wypalił mi z opinacza. Zobaczyłem gwiazdy i jednocześnie padłem na podłogę. Przez chwilę nie mogłem się ruszyć ale po chwili wstałem, a łzy same zaczeły lecieć z oczu oraz mocno się wkurwiłem. Moi falusie byli w szoku, widziałem w ich spojzeniach bezsilność i szok.

Powiedziałem " DOŚĆ" i wybiegłem z pokoju na palarnie na półpiętrze. Za chwilę dwuch dziadków poszło mnie szukać.

Przeprosili za niego i obiecali że już to się nie powtórzy. Chyba się przestraszyli. Po powrocie do pokoju, dostałem przeprosiny od tego dziada który mi wypalił karczycho z opinacza i mogliśmy iść spać.

Czy uda mi się to przetrwać? muszę być silny, zostało już niewiele dni do obcinki która ma być w grudniu.

31 października 1995   Komentarze (2)

Dzień 95

Jedzenie w dalszym ciągu mizerne. W porównaniu do Grupy to jakiś koszmar. Porcje są małe i poza tym nie zjadliwe.

Dzień jak każdy inny. Po porannym apelu na placu, przydzielane są rejony. Nasz pluton albo sprząta na strzelnicy, albo wokół garażu lub dla odmiany siedzimy w garażu i ściemniamy.

W naszym pokoju jest dwuch dziadków z J94, jeden vicek z Z-95 oraz dwuch z W-95 oraz my dwoje z L95 jako koty. Rejony robimy razem z W95.

Na kompani jest 10 pokoji, zatem dziadków jest sporo do naszego docierania.

Później jest apel południowy o 14:00 oraz obiad o 15:00. Kadra zawodowa w tym czasie opuszcza jednostę i rezerwa sie uaktywnia.

Nie bede opisywał monotonii którą mamy do 15:00 bo nie ma o czym. Bardziej skupie się na docieraniu nas kocurów.

O 17:00 znów nas gnoili. Czołgaliśmy się po korytarzu jako pociąg jeden za drugim. Faluś mój był lokomotywą i co chwila zatrzymywał się w pełzaniu ogłaszając stacje, oczywiscie każda stacja to miejscowość z której pochodzi dziadek. Reszta jako wagony za nim czołgała się.

Później był granat i pompowanie cyferki dziadka. Często są zapytania " ile rezerwa ma na liczniku?" albo " co tam piszą w gazetach w wielkim świecie?" i tu musimy odpowiadać DDC rezerwy do cywila. Zdażają się zapytania  w stylu : " jaka jest stolica Polski? " odpowiedź musi być miejscowość dziadka.

Po odpompowaniu wróciliśmy do pokoi. Każdy inny pobór wylegiwał się na wozach,a  my dwoje kocurów siedzieliśmy na stołkach. Za zgodą rezerwy mogliśmy się położyć albo pod wozem na podłodze, albo na parapecie.

Dziś dziadek pozwolił nam położyć się pod wozem, więc oboje leżeliśmy na podłodze.

Później o 21:00 rejony. Rejony w wojsku robią kocury, ewentualnie wspierani jesteśmy przez pobór wcześniejszy jak Wiosna 95, oni już są obcięci i mają więcej swobody. My z lata 95 czekamy na tą chwilę obcinki, ahh już niedługo. Musimy jeszcze trochę wytrwać, do czasu aż pokaże się pobór jesieni 95 po unitarce.

 

 

30 października 1995   Komentarze (3)

Dzień 94

Dziś wróciłem o 21:00 ze stałki na kompanie. Zaraz po zdaniu cywilków przebrałem się w dresy i na rejony. Mój rejon do sprzątania dziś do kibel. Zamiatam i myję podłogę oraz czyszczę kafelki na wyjściowo.

Po 22:00 dziadki z J-94 ( jesień) zrobili na korytarzu apel falowy. Wszystkie koty z kompani ustawili się w dwuszeregu i było odliczanie.

Później każdy z nas w dwujkach miał komendę granat i czołganie się przez całą długość korytarza.

Tym co czołganie nie szło za dobrze, na odmulenie dostawali lanie pasem wojskowym.

Dziadki dziś podpici są więc szaleją.

Przeczołgaliśmy się w dwie strony po całym korytarzu. Później wycie kojota. Polegało na wejściu na parapet, wystawienie głowy i wycie do ksieżyca.

Następnie każdy z nas odpompował na korytarzu cyferkę dziadka i po koleji podchodziliśmy do siedzącego na biurku dyżurnego rezerwisty, nachylaliśmy się do " przeglądu karczycha" , po czym dziadek odpalał z płaskiej ręki karczycho.

Po otrzymaniu karczycha trzeba było powiedzieć tak: " dziekuje szanownej fali że tak dobrze karczycha wali, przeszły mnie dreszcze i proszę o jeszcze.." i znów się nachylano i nastepne karczycho odpalał nam. Znów się stawało w postawie zasaniczej i mówiło : " dziękuje szanownej fali ze tak wspaniale karczycha wali, przeszedł mnie żółto- czerwony prąd i spierdalam stąd", po czym uciekało się do pokoju, oczywiście poniżej lamperii w pozycji zgietej.

Po godzinie 01:00 dziadki dali nam odbój i mogliśmy iść do spania, ale pierw trzeba było dziadkowi ładnie posłać wóz. Jeśli było jakieś zagiecie to on rozwalał swoje bety i ponownie trzeba było mu pościelić.

29 października 1995   Dodaj komentarz

Dzień 93

Dziś rano wjebali mi dyżur na stołówce. Do 16:00 muszę tu siedzieć, myć gary i sprzątać na sali.

Po 16tej wreszcie mogłem pojechać na stałkę do jutra. Zatem czekam na cywilki pod magazynem i wypadam stąd.

Teraz spisuje swój pamiętnik już w domu w spokoju przy cudownej muzyce dance90. Jak fajnie że mogę bez stresu pisać pamiętnik.

28 października 1995   Dodaj komentarz

Dzień 92

Dziś od rana siedziałem w garażu i przejąłem samochód od vicka z Zimy 95, Uaz. Od teraz będe woził dowódce kompani Półkownika.

To stary wysłużony samochód, ale jeszcze daje radę. Muszę pamiętać że jeździ na benzynie 92. Vicek szkolił mnie z wypełniania karty drogowej i obliczania paliwa. Zatem wszystko już muszę mieć ogarniete. Najgrosze ze w każdej chwili mogą mnie wołać na wyjazd i zawsze muszę być gotowy. Po obiedzie znów pompowanie cyferki dziadka. Dobre jest to  że z dnia na dzień do pomowania jest o jeden mniej hehe.

Poznałem też zastepce dowódcy plutonu i dowódcę: sierżant Paubicki oraz starszy sierżant Mazur.

Za pozwoleniem dziadka zapytałem czy mogę jechać na stałkę ( przepustka stała) pozwolił mi do niedzieli przed capsztykiem tj. 21:30.

Jestem szczęsliwy że weekend spędze w domu, tym razem już tyle czasu nie będe jechał.

Tu pisanie pamiętników przez kota jest zabronione i można równo oberwać od dziadków. Piszę więc go codziennie w kiblu, bo tylko tu jest chwila spokoju. Nie mogę też nikomu mówić o istnieniu pamiętnika nawet falusiom. Zasada trzymania go przy sobie ciągle obowiązuje.

27 października 1995   Komentarze (2)

Dzień 91

Drogi pamiętniku, zaprzestaje opisywać rzeczy jakie robiłem do 15:00 bo to co dzień to samo. Czyli 5:30 pobudka, zaprawa poranna, mycie się i śniadanie. Oczywiscie dziadkowi trzeba też przynieść kanapki do wozu oraz kubek herbaty. Później rejony, jak nie grabienie to zamiatanie itp. życie zaczyna się po 15:00 kiedy rezerwa się uaktywnia. Powoli godzę się z sytuacją jaka jest i wykonuje wszystko posłusznie. Jest nawet takie stare przysłowie rezerwy : Lepiej z jeżem mieć stosunek niż z rezerwą porachunek.

Po 15:00 mój dziadek zabrał mnie do miejsca gdzie koto nie wolno wchodzić, a mianowicie kantyna. Musiałem mu postawić piwo, a sam patrzyłem jak on pije. Później wróciliśmy na kompanie i znów czołganie po korytarzu wraz z miałczeniem oraz odpompowanie cyferki dziadka i pozwolenie na spanie.

26 października 1995   Dodaj komentarz

Dzień 90

To już drugi dzień na kompani. Powoli się kliamtyzuję do sytuacji. Jesteśmy gnojeni na każdym kroku. Te opowiadania z czasów Grupy okazały się prawdziwe.

Do 15:00 sprzątaliśmy strzelnicę, grabiliśmy liscie. Po 15:00 powrót do sali i gnojenie kotów.

Stałem na warcie przy wozie dziadka, który kimał i moim zadaniem było dopilnowanie aby moja cyfra DDC go nie udusiła. Później czołgaliśmy się pod wozami i udawalismy pociąg. Jak dziadek zapytał " jaka stacja?" odpowiadalismy stolica Dobrzany ( czyli stąd pochodzi), później pompowanie cyferki dziadka z jesieni i można było położyć się spać o 0:00. Musimy pilnować się i nauczyć ska dziadek pochodzi oraz ile ma do cywila.

25 października 1995   Dodaj komentarz

Dzień 89

O 05:30 zaprawa porana. Strasznie się spało na podłodze. Każdy jakiś połamany rano wstał.

Dziś nas mają przydzielić do odpowiednich plutonów. Zakumplowałem się z takim falusiem z Kielc, fajnie by było jak bysmy razem trafili do pokoju.

Śniadanie to jakaś porażka. Okropne i mało. W porównaniu z Grupą to dno totalne. Łyzeczka paprykażu, zupa mleczna to jakieś siki mleczne no i kawa zbożowa. Gdyby nie chleb w koszu, który można brać do woli to wyszedł bym głodniejszy niż byłem.

Oczywiście na zjedzenie kociarstwo ma 10 min, po czym zbiórka i na kompanie.

Po apelu porannym dostalismy przydziały. Ja dostałem kierowcę dowódcy jednostki, będe jeździł Uazem oraz przydział na kompanie , pluton łączności.

W sali mam dwuch dziadków. Tutaj nie poleżę na wozie więc mogę jedynie siedzieć na taborecie.

W pokoju jestem z falusiem z Kielc, fajnie ze razem jesteśmy.

Kiedy kadra poszła do domu, dziadki z Jesieni 94 uaktywnili się. Czołgalismy się pod wozami, biegaliśmy po nizej lamerii, nawet trzeba było się pytać czy można sie odlać. Masakra jakaś. Muszę to przetrwać.

24 października 1995   Dodaj komentarz

Dzień 88 Wyjazd na Liniówkę

Dziś dowiedzieliśmy się że wszyscy opuszczamy już tutjszą jednostę i jedziemy na liniówkę. Doszły mnie słuchy że Chorązy nasz dowódca chce wjebać mi Łódź.

Poszedłem do niego i okazało się że gość nie lubi chłopaków ze Szczecina i naprawdę chce nas, czyli wszystkich ze Szczecina wyjebać do Łodzi.

Poszliśmy z falusiami do Majora z prośbą o ewentualne przeniesienie do Szczecina. To on będzie podpisywał rozkaz i pogada z chorążym. Oby sie udało.

Po apelu nasi dziadkowie z Lata 94 dostali rozkaz przeniesienia do rezerwy, czyli wychodzą dziś do cywila.

Każdy z nas jest w posępnym nastroju. Oni już są wolni a nam został kosmos do odsłuzenia, na dodatek dziś wyjeżdżamy w nieznane.

O 14:00 apel. Podali rozkaz przeniesienia. Ja jadę do JW 4057 w Szczecinie ul. Woj. Polskiego.

Strasznie się boję co to będzie. 3 falusiów nie zdało egzaminów, a wiec dostali pozwolenia wojskowe i tylko w wojsku będą mogli prowadzić auta, a później już nie.

Na kompani już dawno nie było tak posępnego nastroju. Każdy z nas się boi kotowania. Jesteśmy już spakowani i w mundurach galowych jedziemy na liniówki, cywilki mamy w plecaku.

Ok 21:00 dojechałem do JW4057 w Szczecinie. 3 falusiów z centralnej Polski przyjechało ze mną z Grupy, reszta chłopaków pojechała do innych jednostek Stargard Szczeciński, Łódź, Gorzów i Szczecin Podjuchy.

Kiedy wchodziliśmy na teren jednostki w oknach wyglądali dziadkowie i darli się: " kici kici" , " przyjechali na docieranie kocury" , " wyliniałe kity was dojedziemy".

Na tą noc zakoszarowali nas w świetlicy parter budynku na materacach i kocach.  Także z innych jednostek szkoleniowych przyjechali falusie więc jest nas 15 osób. Śpimy na materacach ściśnieci w jednym pokoju.

Zza drzwi słychać kici kici. Widać po wszystkich falusiach że każdy się boi jutra.

23 października 1995   Dodaj komentarz

Dzień 87

Dziś niedziela. Siedzę przy biurku podoficera na służbie dyżurnego i rozwiązuje krzyżówki.

Służbę mam do 18:00 więc jeszcze trochę przyjdzie mi się nudzić.

Na kompani zostało dwuch rezerwistów, zawołali mnie bym na odmulenie naruchał dwie fajki.

Oczywiście miałem przy sobie wiec im dałem.

Oni na odmulenie mnie zrobili mi granat ( zapad) i pompowałem 30x, po czym biegiem na służbę.

Po 18:00 zdałem służbę i siedze teraz w pokoju z falusiami.

22 października 1995   Dodaj komentarz

Dzień 86

Dziś sobota. Od rana mamy rejony. Jedziemy na szczocie na korytarzu aż do 12:00.

Po obiedzie wylegiwałem się na wozie aż do  18:00.

O 18:00 przejąłem służbę dyżurnego kompani i teraz siedzę i się nudzę.

Jest 01:25, pospałem sobie trochę od 22:00 i teraz podoficer poszedł w kimę a ja siedzę sam przy stoliku. Cisza na kompani i nic się nie dzieje. Chodzę jarać szlugi do kibla bo nie chce mi się złazić do palarni na dół.

 

21 października 1995   Dodaj komentarz
< 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 >
Kibol | Blogi