Dzień 95
Jedzenie w dalszym ciągu mizerne. W porównaniu do Grupy to jakiś koszmar. Porcje są małe i poza tym nie zjadliwe.
Dzień jak każdy inny. Po porannym apelu na placu, przydzielane są rejony. Nasz pluton albo sprząta na strzelnicy, albo wokół garażu lub dla odmiany siedzimy w garażu i ściemniamy.
W naszym pokoju jest dwuch dziadków z J94, jeden vicek z Z-95 oraz dwuch z W-95 oraz my dwoje z L95 jako koty. Rejony robimy razem z W95.
Na kompani jest 10 pokoji, zatem dziadków jest sporo do naszego docierania.
Później jest apel południowy o 14:00 oraz obiad o 15:00. Kadra zawodowa w tym czasie opuszcza jednostę i rezerwa sie uaktywnia.
Nie bede opisywał monotonii którą mamy do 15:00 bo nie ma o czym. Bardziej skupie się na docieraniu nas kocurów.
O 17:00 znów nas gnoili. Czołgaliśmy się po korytarzu jako pociąg jeden za drugim. Faluś mój był lokomotywą i co chwila zatrzymywał się w pełzaniu ogłaszając stacje, oczywiscie każda stacja to miejscowość z której pochodzi dziadek. Reszta jako wagony za nim czołgała się.
Później był granat i pompowanie cyferki dziadka. Często są zapytania " ile rezerwa ma na liczniku?" albo " co tam piszą w gazetach w wielkim świecie?" i tu musimy odpowiadać DDC rezerwy do cywila. Zdażają się zapytania w stylu : " jaka jest stolica Polski? " odpowiedź musi być miejscowość dziadka.
Po odpompowaniu wróciliśmy do pokoi. Każdy inny pobór wylegiwał się na wozach,a my dwoje kocurów siedzieliśmy na stołkach. Za zgodą rezerwy mogliśmy się położyć albo pod wozem na podłodze, albo na parapecie.
Dziś dziadek pozwolił nam położyć się pod wozem, więc oboje leżeliśmy na podłodze.
Później o 21:00 rejony. Rejony w wojsku robią kocury, ewentualnie wspierani jesteśmy przez pobór wcześniejszy jak Wiosna 95, oni już są obcięci i mają więcej swobody. My z lata 95 czekamy na tą chwilę obcinki, ahh już niedługo. Musimy jeszcze trochę wytrwać, do czasu aż pokaże się pobór jesieni 95 po unitarce.
Dodaj komentarz