Dzień 103
Znów rejony, tym razem szczelnica i grabienie lisci. Ten rejon jest fajny bo mozemy pościemniać za kulochwytem.
To co normalnie zajęłoby 2h, nam zajmuje 6h. Oczywiście lepiej tutaj wylegiwać się na nasypie kulochwytu niż na kompani siedzieć na stołku.
Po obiedzie mogliśmy się położyć pod wozem. Lepsze to niż siedzenie na tym twardym stołku.
Po capsztyku rytalne gnojenie kotów. Czołganie się po korytarzu i otrzymywanie pasów po plecach jest już codziennoscią, tak samo obelgi, które nie robią na nas wrażenia bo się przyzwyczailiśmy.
Najlepsza odzywka dziadka do kota to " najebało w kite prądu parszywy kocie " stosują te wyrażenie np. przy prośbie o zezwolenie na wyjście do kantyny lub na fajkę do palarni. W normalnym języku to znaczy NIE.
Razem z chłopakami z poboru staramy się podporządkować zasadom fali, nie bierzemy też do siebie obraźliwych wyrażeń i myślimy tylko o dniu obcinki, który to wszystko zakończy.
Co prawda mieliśmy tu na kompani dziś próbe samobujczą falusia, który głową wybił kilka szyb na kompani i strasznie się pociął na twarzy, ale szybko został zabrany do szpitala wojskowego i poddany obserwacji psychiatrycznej.
Nie wiem czy to co zrobił spowodowało załamanie gnojeniem, czy miał jakieś problemy emocjonalne w cywilu.
Często słyszy się o takich przypadkach jak rzuca dziewczyna w liście. Moim zdaniem żadna menda z cywila nie powinna udeżać do laski zajętej przez chłopaka w wojsku, bo jest to szmaciarstwo.
Na szczescie ja nie angażowałem się w żaden związek przed wojskiem i nie mam tego problemu.
Po tej akcji naszego falusia , dziś rezerwa dała nam spokój i po capsztyku poszliśmy spać.
Coś mi się zdaje że się wystraszyli ze gnój się robi i jeszcze prokurator tu przyjdzie. Zobaczymy jak długo będzie spokój.
Dodaj komentarz