Dzień 65
Ciąg dalszy słuzby. Spaliśmy na zmianę na podłodze. Naruchaliśmy jakiś koc i plecaki z kompani od chłopaków. Plecaki służyły za poduszkę a koc jako przescieradło. Było nie wygodnie ale zawsze to się przekimaliśmy.
O 3:00 miałem obchód po terenie Klubu, który zajął mi 5 min i wróciłem na dyzurkę. Chłopaki kimają a ja waruje do 5:00. Od rana 8:00 naoddawałem się tyle honorów że już ręka mnie boli. Tyle meldunków że aż mnie mdli.
Podoficer ma swoje złe strony, bo melduje w sztabie o przebiegu słuzby. Jest godz 13:12 siedzę na dyzurce i czekam aż dyzurny kompani przyniesie nam obiad. Oczywiście zimny bo zdąży wystygnąć w tych termosach.
O 14:20 byłem z polecenia porucznika z klubu w sztabie zanieść jakieś papiery.
Od oddawania honorów łapa mnie boli. Masakra jakaś.
O 18:00 zmiana służb, wracamy na kompanie.
Przed capsztykiem odpompowalismy cyferkę dziadków i lulu.