Dzień 76
Dziś wogóle nie byłem w stanie wstać. Rozłożyło mnie na amen. Miałem po obiedzie iść na obierak dziś ale uciekłem na kompanie i na krzesłach leżę w kocach. Czuję się jak bym miał zdechnąć.
W zeszycie zapisałem się na PJ-kę i wróciłem na swoje legowisko na krzesłach.
Najgorsze że nie mam zadnych leków, nawet nic na gardło.
Oby przetrwać jakoś. Jutro rano mam dyżurkę na kuchni, jak ja wstanę, szlak!!!!